@Axiom
Zbyt glamour w porównaniu do wersji książkowej. Póki co, aranżacja z 2017 roku najwierniej oddaje realia opowiadania.
Kane and Lynch, trochę ciekawych scen i onelinerów i w sumie tyle. Przedstawienie antagonistów i opozycji cywilizacja – barbaricum jest po prostu nie smaczne.
Dotychczasowe filmy spod tej marki pomogły mi zrozumieć postać Bonda w kategoriach nieheteronormatywnych i Queer. Mistrzowska operatorka. Dużo się dzieje.
Powoli zaczyna wychodzić na prostą. Seria nabiera dystansu do siebie. Interesująca postać Goldfingera. Bond jako gwałciciel wprawia w rzygawiczny nastrój.
Ucieleśnienie męskiego stereotypu w najgorszym wydaniu. Obszerny materiał o tym jak nie traktować kobiet bądź jak nie rysować odmiennych kultur. Męczące kino.
Odważny scenariusz ale skrzypi na cięciach, zbyt dużo na jeden raz, co sprawia, że traci nieco na klarowności. Ma w sobie coś niezwykłego. Symboliczny.
Jestem zaskoczony wielowymiarową narracją. Materiał bogaty w symbole i znaczenia – perspektywa socjologiczna i psychoanalityczna w dialektycznej zależności.
Poci się na zakrętach, zawiewa nudą, mało ambitny – ale oglądanie nie boli, więc jednorazowo ujdzie.
Film nie pozwala poznać i polubić bohaterów. Z szybkością Sonica ślizga się po każdej scenie, co wprowadza zamęt. Wiele nietrafionych popkulturowych tropów.
Jako film to taki tam heist-kapiszon z maślanym antagonistą. Sprawdza się za to idealnie jako eksperyment na polu współczesnej ontologii czasu.
Proszę czekać…